piątek, 23 grudnia 2011

Powrót oraz ... palce lizać :)

Witam
Kolejna podróż dobiegła końca. Powoli i spokojnie dociera do mnie to wszystko co się wydarzyło w ostatnim czasie. Niesamowici ludzie, którzy na zawsze pozostaną w mojej pamięci, miejsca, wydarzenia oraz sytuacje które będą przewijać się w mojej głowie przez kolejne miesiące, być może lata ....

Patrzę na zawieszony na ścianie kalendarz, który widnieje przede mną. Z łatwością ogarniam wzrokiem przedział czasu jaki upłynął od dnia mojego wyjazdu chociaż wciąż trudno jest mi uwierzyć, iż minęły 4 miesiące. Podczas tego okresu każdy dzień przynosił ze sobą nowe rzeczy, sytuacje i wydarzenia, które nie dawały czasu ani wytchnienia na to, aby poukładać je sobie w głowie. Kolejne kilka tygodni po powrocie z każdego z wyjazdów są wyjątkowe – wszystko to co wydarzyło się w ostatnim czasie zaczyna „dojrzewać” wewnątrz nas.


Moi Drodzy. Życzę Wam spokojnych Świat i przede wszystkim abyście mogli sobie trochę dychnąć podczas tych kilku wolnych dni ... no i jeszcze, aby w Nowym Roku wszystko Wam się „kręciło” tak jak tego sobie życzycie i z jeszcze większą energia niż do tej pory .... no i żeby było bardziej z „górki” niż „pod górkę”* :)

* - jeśli chodzi o rower to wiadomo, iż kolejność jest odwrotna :)

W najbliższym czasie uzupełnię bloga relacją dotyczącą tego co wydarzyło się w ostatnim czasie podczas pobytu Chinach jak również informacjami dotyczącymi rzeczy i sprzętu, które zostały mi przekazane do testów. Oczywiście wielkie dzięki dla Łukasza (www.strefagor.pl), który czuwał nad aktualizacją bloga podczas mojego pobytu w Chinach.


I jak bumerang powraca problem towarzyszący każdemu z wyjazdów, a mianowicie crack’i czyli pękająca skóra na czubkach palców rąk oraz na piętach. Dokładna przyczyna ich powstawania nie jest do końca poznana lecz prawdopodobnie spowodowane jest to wysokością, wysoką wartością promieniowania UV, niską temperaturą oraz jałowym i monotonnym jedzeniem przez dłuższy okres czasu.

Bardzo ciekawy artykuł dotyczący problemu tzw. „Polar Hands” został napisany przez Roberta Szymczaka do którego jakiś czas temu zwróciłem się z prośbą o pomoc. Fragment tego artykułu jest dostępny pod linkiem:
http://www.goryonline.com/poradnik,7551,170,0,1,F,news.html
natomiast całość w magazynie GÓRY, nr 12 (187) z grudnia 2009 roku.

Zgodnie z sugestiami Roberta wszystkie, nowopowstałe pęknięcia na czubkach palców rąk oraz na piętach łączyłem za pomocą kleju cyjanoakrylowego (Super Glue, kropelka, etc). Część ran zabezpieczonych w ten sposób nie powiększała się. Pozostałe rany przez jakiś czas pozostawały w stanie nienaruszonym lecz później dochodziło do ich ponownego otwarcia się i powiększania. Myślę, że skóra która została utwardzona pod wpływem kleju poddawana była dodatkowym naprężeniom w wyniku ich spiętrzenia (efekt ten jest znany pod nazwą efektu karbu).

Dużo większym problemem były niegojące się szczeliny na piętach, które powodowały krwawienie. Krzepnąca krew przyczyniała się do tego, iż skarpety przyklejały się do rany. Pod koniec każdego dnia, po ściągnięciu butów koniecznym było zdarcie przyklejonej do rany skarpety w wyniku czego częściowo "zasklepiona" rana otwierała się ponownie. I tak w kółko.

Zdezynfekowany crack przygotowane pod aplikację Super Glue.




A same pęknięcia skóry w momencie, gdy znalazłem się na dużo niższej wysokości ... widać było jak rany goją się i zasklepiają na moich „oczach”. W moim przypadku po 3-4 dniach było już tylko widać delikatne blizny jakie one pozostawiły, a po dalszych kilku dniach blizny całkowicie zniknęły.

Temat powstających pęknięć w dalszym ciągu pozostaje otwarty. Może ktoś z Was lub Waszych znajomych, przyjaciół miał podobne problemy i poradził sobie z nimi. Zapraszam do dyskusji. 

Wszystkim zainteresowanym tematem bezpieczeństwa w górach polecam szczególnie stronę Roberta na której można znaleźć bardzo dużo cennych informacji.
http://www.medeverest.pl/medycyna-wysokogorska.html (zakładka po prawej stronie)

Robert Szymczak - himalaista-doktor nauk medycznych, specjalista medycyny ratunkowej i członek Międzynarodowego Towarzystwa Medycyny Górskiej (International Society for Mountain Medicine). Brał udział w trzech Polskich wyprawach zimowych jako lekarz wyprawowy i himalaista: Nanga Parbat (8125m) Himalaje - Pakistan w 2006/2007 oraz Broad Peak (8047m) - Karakorum - Pakistan w 2008/2009 i 2010/2011. Zdobył dwa ośmiotysięczniki  Dhaulagiri (8167m) - Himalaje - Nepal w 2008 roku oraz Nanga Parbat (8125m) - Himalaje - Pakistan w 2010 roku, a także dokonał pierwszego polskiego wejścia na Hiriz (5550m) południowo-wschodnią granią - Karakorum Zachodnie - Pakistan w 2006.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Shangri - La

Półtora miesiąca spędzone w górach … niesamowite przestrzenie … kapitalne wspinaczki pod kolejne przełęcze … a wszystko to w pełni zaspokoiło niedosyt jaki pozostał po kolejnych nieudanych próbach dostania się na płaskowyż Chang Tang. Obecnie jestem w Zhongdian w północno-zachodniej części prowincji Yunnan. 
Plan na kolejne 3 tygodnie jest następujący – jutro opuszczam Zhongdian i wracam z powrotem w góry. Po tym czasie planuje powrót, aby w dalszej części przemieścić się autobusem do Kunming (znajdującego się w południowej części Chin w prowincji Yunnan), a stamtąd do Pekinu. 

Przepraszam za tak skrótowa relacje. W planie miałem napisać więcej na temat tego co wydarzyło się w ostatnim czasie, ale w wyniku ograniczonego dostępu do komputera w obecnej chwili postaram się nadrobić zaległości w późniejszym okresie.


Pozdrowienia dla NGT – buff sprawdza się znakomicie :)




Fot. Janne Corax
Fot. Janne Corax
Fot. Janne Corax


Razem z Janne pedałowaliśmy razem przez pierwszych kilka dni aż do momentu kiedy "zgubiliśmy" się.








Piotr Milaniak.

piątek, 7 października 2011

Xining i wreszcie góry ...

Witam
Dzięki Łukaszowi (http://www.strefagor.pl/ wielkie dzięki Łukasz :)), który dokładnie czuwał nad tym, aby blog był cały czas w miarę aktualny zapewne jest wiadome to co wydarzyło się w ostatnim czasie.
Głęboki piach, brak wody - kolejna próba dostania się na Chang Tang zakończona niepowodzeniem. Obieram kierunek na Qiemo aby po drodze spróbować jedną z ostatnich opcji. Ale po kolei ...
Wszystkie 3 możliwe opcje dostania się na płaskowyż Chang Tang zakończyły się niepowodzeniem. Pierwsza próba tj z Minfeng była jedna z najlepszych możliwości dotarcia do pasma Kunlun, pokonania go i dostania się na płaskowyż. Znaczna część trasy została pokonana w nocy, gdzie przez pierwsze kilkadziesiąt kilometrów prześlizgiwałem się przez wioski, aby być niezauważonym przez lokalnych ludzi i zatrzymany przez policje. Namiot rozbiłem kilka godzin po wschodzie słońca pozostawiając daleko za sobą ostatnie osady ludzkie na tym obszarze. Po kilku godzinach snu zwinąłem cały swój majdan i kontynuowałem przemieszczanie się zgodnie z planem. Po południu mijam ostatnie miejsce w którym mogę uzupełnić zapasy wody na kolejne 2 dni. Następnego dnia wstałem parę godzin przed wschodem słońca i rozpocząłem jazdę. Kapitalna nawierzchnia której się nawet nie spodziewałem (twarde podłoże umożliwiające jazdę z prędkością 5-6km/h) licząc na to co Google Maps pokazało iż na tym etapie będę przemieszczał się korytem wyschniętej rzeki (duża część map na Google Maps jest nieaktualnych lecz pomimo tego jest to doskonale narzędzie do planowania trasy). Po pokonaniu tego dnia około 40 km byłem już w znacznej odległości od jakiejkolwiek cywilizacji - około 60-70km, późnym popołudniem zobaczyłem na horyzoncie smugę pyłu pędzącą ze znaczna prędkością w moim kierunku - był to jakiś pojazd. Ponieważ znajdowałem się wciąż na pustyni graniczącej z pasmem gór Kunlun nie było jakiejkolwiek możliwości ukrycia się. Jak się chwilę później okazuje jest to policyjne auto terenowe. Miejsce do którego dotarli nie było przypadkowym – dokładnie wiedzieli czego szukali. Najprawdopodobniej zostałem zauważony z daleka przez jednego z pasterzy gdy pierwszego dnia składałem namiot po odespanej nocy
Z auta wysiada 4 funkcjonariuszy. Pierwsze pytanie jakie zadają mi to w jaki sposób udało mi się dostać aż tutaj niezauważonym oraz gdzie są moje mapy. Podsuwam policjantom ogólną mapę Tybetu (mapy wojskowe miałem głęboko schowane i rozmieszczone w kilku sakwach; dodatkowo zmieniłem język w gps na polski aby utrudnić/uniemożliwić znalezienie informacji na temat waypoint’ow trasy jaką miałem do pokonania)
Chwile później mój rower zostaje sfotografowany, również mój paszport, chińska wiza (z ich strony padają jakieś dziwne pytania dotyczące oryginalności wizy tj. gdzie udało mi się coś takiego zdobyć na co odpowiadam iż jeśli maja jakieś wątpliwości odnośnie mojej wizy to mogą skontaktować się z polskim konsulatem w Pekinie). Wszystkie moje rzeczy zostają załadowane na jeep’a  którym zostaje przetransportowany na posterunek policji. Dystans jaki pokonywałem przez ostatnie 2.5 dnia my pokonujemy autem w ponad 3h. Na posterunku spędzam kolejne dwie godziny opowiadając moją wersję dostania się do miejsca w którym zatrzymała mnie policja tj. nie bylo żadnych checkpoint’ow, nikt mnie nie zatrzymał a przez wioskę przejechałem w “biały” dzień. Policjanci robią kopię mojego paszportu oraz wizy; dodatkowo sprawdzają dane przekazując je jakiejś osobie podczas rozmowy telefonicznej jednego z policjantów. Na koniec zostaje jeszcze grzecznie poproszony o odręczne napisanie podziękowań w stylu: „Na tym a tym kilometrze zostałem zauważony przez chińską policję która pomogła mi i przetransportowała do najbliższej wioski za co jestem bardzo wdzięczny i doceniam to co zrobili dla mnie”.
Widząc że na zewnątrz robi się ciemno pytam się czy maja jeszcze jakieś pytania do mnie gdyż chciałbym wyjechać poza wioskę aby rozbić namiot. Proszą jeszcze o chwilę cierpliwości. Po dopełnieniu wszystkich formalności cała sytuacja przybiera całkowicie inny obrót. Pół godziny później ląduje razem z policjantami na wspólnej kolacji po której spędzam noc w pokoju służbowym jednego z nich na posterunku. Kolejnego dnia zostaje wywieziony do drogi głównej odległej od wioski o 30 km. Na pożegnanie policjant wręcza mi potężnego arbuza oraz dopełnia wodę w plastikowych butelkach.
Druga próba – zakończona niepowodzeniem. Głęboki piach, brak wody. Możliwa do zrealizowania lecz przy bardzo wysokim ryzyku ... a także ryzyku bycia złapanym po drugiej stronie gdy za wszelka cenę musiałbym się zbliżyć do wioski w celu uzupełnienia zapasów wody.
Trzecia próba – ponownie złapany przez policje nad samym ranem (było jeszcze ciemno). Tym razem nie idzie juz tak “gładko”. Policja dokładnie wiedziała że jakiś czas temu próbowałem przedostać się w kierunku gór z miejsca odległego stąd o jakieś 200 km. 
Wszystkie alternatywy dostania się do Chang Tang od tej części Chin jakie zaplanowano zostały wykorzystane. Ciężko przewidzieć co się może wydarzyć w przyszłości w tych rejonach i w jaki sposób wpłynie to na łatwość przemieszczania się. Rozważając kolejne próby dostania się do Chang Tang które będę chciał podjąć w przyszłości to dotarcie do płaskowyżu od wschodu droga nr 219 która prowadzi przez Tybet Zachodni (jeśli sytuacja w prowincji Xinjiang i Tybecie nie zmieni się i pozostanie taka sama jak obecnie). Oczywiście również na tym etapie istnieje ryzyko zatrzymania przez policje lub wojsko które w tym wypadku być może jest nawet większe lecz dzięki znajomości tych terenów i lokalizacji checkpoint’ow może okazać się warte ryzyka.

Ostatni czas w prowincji Xinijang był szczególny. Sytuacja polityczna w tych rejonach dosyć “napięta” w związku z ostatnimi wydarzeniami jakie miały miejsce w Kaszgarze oraz w Hotan (stłumione wystąpienia Ujgurów podczas których zginęli ludzie) – na każdym kroku checkpoint’y, patrole policji, etc. Myślę, że w górach w ostatnich czasie zwiększyły się również ilości wojska oraz punktów stacjonujących w związku z czym policja nie dopuszczała nawet aby się ktoś tam plątał. W przypadku gdyby udało mi sie pokonać pierwszy etap i dostać do podnóża gór Kunlun na swojej drodze miałbym w dalszej kolejności do pokonania 2 wioski oraz 2 bazy wojskowe stacjonujące w górach gdzie również istniałoby prawdopodobieństwo złapania mnie. Najgorszy moment jest chyba wtedy gdy za wszelka cenę i bardzo wysokim ryzyku trzeba się zbliżyć do wioski aby uzupełnić zapasy wody.

Po dotarciu do Qiemo spotykam się z Janne. Kupujemy bilety do oddalonego o 700km miasta Korla skąd dalej przez kolejne 1.5 dnia przemieszczamy się pociągiem do Xining w prowincji Qinghai. Z okna pociągu widać było kosmiczne kontrasty tj. pożółkłe liście drzew, a w oddali potężne  i ośnieżone masywy górskie. Od ciągłego przemieszczania się po płaskiej niczym stół pustyni Takla Makan zaczynałem wpadać w lekka depresje lecz na szczęście niedługo wjedziemy wreszcie w góry. Plan jest następujący – jesteśmy z Janne w Xining przez kolejne 2-3 dni po czym ruszamy w góry prowincji Qinghai, Sichuan oraz Yunnan.
Qinghai, Sichuan i Yunnan – z tego co mapa pokazuje to piękne miejsca – pełno górek i przełęczy. Do tego kapitalna pora jaka sprzyja temu miejscu tj. bardzo stabilna pogoda. Do Kunming na południu Chin powinienem dotrzeć w grudniu.
Im dłużej tutaj jestem tym ludzie coraz bardziej miażdżą a ja wariuje i dostaje kolejnego strzała za strzałem w głowę. Jeśli tylko się gdzieś zatrzymam na chwile bądź też proszę o pomoc ludzie rzucają po prostu wszystko i poświęcają swój czas po to tylko aby mi pomóc. Jeden z epizodów jaki miał miejsce wczoraj: szukałem księgarni aby kupić mapy – na karteczce miałem napisane w języku chińskim nazwę księgarni. Podszedłem do człowieka na ulicy – poprosił swoją przyszłą żonę jak się później okazało aby poczekała na niego a sam zaprowadził mnie do odległej księgarni w której pomógł mi znaleźć odpowiednie mapy. Chcąc zapłacić za nie zabronił mi i nie było nawet mowy o zwrocie pieniędzy.
Kolejna sytuacja sprzed kilku dni. Czekając na pociąg z Janne w Korla poszedłem nadać rower jako przesyłkę cargo. Na ulicy podchodzi do mnie młody chłopak i używając telefonu komórkowego oraz translator’a próbuje porozumieć się. Daje znaki abym nie odchodził i  poczekał na niego w tym miejscu którym stoję. Za chwile przybiega z siatką pełną jedzenia, owoców oraz napojami na dalsza podróż pociągiem. Próbuje wytłumaczyć iż nie mogę tego przyjąć a jeśli musze to chciałbym za to zapłacić – cała sytuacja kończy się jak zawsze czyli jeśli nie przyjmę tego będzie mu bardzo przykro. Przemieszczając się przez wioski jeszcze w prowincji Xinjiang ludzie bardzo często zapraszają mnie na posiłek bądź obdarowywują jedzeniem.
Po przybyciu do Chin miałem wrażenie iż ludzie żyjący tutaj trzymają duży dystans między obcokrajowcem a nimi samymi i są raczej “sztywni”. Ale tylko mi się tak wydawało :). Otwarci, serdeczni, z potężnym poczuciem humoru oraz wyluzowaniem i podejściem do życia o jakim sobie nawet sprawy nie zdawałem . Tacy to oni są :)

Do napisania i do grudnia.



piątek, 30 września 2011

Short Message Service from China:)

24-09-2011 11:49
Jestem na miejscu - Minfeng. 1 próba dostania się w góry dzisiaj w nocy. Będę dostępny za 1-2 dni lub w listopadzie.

27-09-2011 02:44
Złapany przez Policję - wczorajszą noc spędziłem na posterunku. Próbuję nową opcję.

29-09-2011 04:03
Dzisiaj w nocy próbowałem jedną z opcji. Pułapka - brak wody, głęboki piach. Lekka regeneracja i za 4h jestem z powrotem - Skype działa.

29-09-2011 15:48
Jutro w nocy próbuję kolejną opcję, o której kiedyś wspominałem.

Jak widzicie Piotr bez problemów dotarł do Keriya, gdzie uzupełnił zapasy i ruszył do Minfeng. Niestety pierwsza próba zakończyła się fiaskiem po przejechaniu/przepchaniu około 100km. Na szczęście konfrontacja z chińską policją odbyła się w miłej atmosferze. Prawdopodobnie była to najlepsza z tras dotarcia w góry Kunlun. Twarda, kamienista nawierzchnia umożliwiała jazdę i "wygodne" pchanie roweru. Po tej próbie Pepe wypróbuje ostatnią opcję. W obecnej chwili zapewne planuje alternatywną trasę gdzieś w Tybecie gdyby nie udało mu się dostać na płaskowyż Chang Tang. 

Trzymajcie kciuki za ostatnią próbę! 

Przepak w Keriya - prawdziwe chińskie zupki! ;)

niedziela, 18 września 2011

Przez Takla Makan.

Udało nam się skontaktować z Piotrem!:) Jak się okazało, z Kaszgaru wyjechał dopiero we... wtorek:) Przez właściciela hostelu został zaproszony do świętowania, wspólnie z jego rodziną, Święta Środka Jesieni (Chinese Moon Festival). Po kilku dniach jazdy został zaproszony przez napotkanych Ujgurów do domu i spędził z nimi 2 dni. Obecnie dojeżdża do Chotan (Hoten). Stamtąd jeszcze około 170 km do Keriya gdzie planuje zaopatrzyć się w żywność na dalszą drogę. Z Keriya kolejne 180 km do Minfeng (Niya) gdzie będzie próbował niepostrzeżenie ruszyć w kierunku gór Kunlun. Trzymajcie kciuki!

niedziela, 11 września 2011

Potężny się stałeś Dooku. W tobie ciemną stronę Mocy w tobie wyczuwam :)



Witam ponownie.

Jutro opuszczam Kaszgar i przez dalsze 800 km będę przemieszczał się drogą wzdłuż południowych obrzeży pustyni Taklamakan do Minfeng. I będzie chyba to jedyna opcja gdzie istnieje możliwość popedałowania :). Później nie będzie okazji, a jedyna możliwością przemieszczania się będzie tylko pchanie roweru. W Minfeng zamierzam zaopatrzyć się w prowiant na dalsze tygodnie trwania wyprawy. Od jutra nie będę miał już dostępu do internetu. Dam znak życia po powrocie z gór tj w okolicach końca listopada.

p.s.1
Odnośnie ostatniego wpisu na blogu dotyczącego budowy drogi przez terytorium Chang Tang jako backup’u dla dla armii chińskiej w przypadku konfliktu z Indiami o terytorium sporne Aksai Chin. Jedna ciekawa rzecz - mapy w skali 1:50.000
http://news.xinhuanet.com/english2010/china/2011-08/26/c_131076114.htm

p.s.2
Myśle, że bardzo pomocna informacja dla wszystkich tych którzy podróżuja w okolicach Kaszgaru lub mających w planie to miejsce jaka swoja destynacje:

Bardzo polecam Maitian International Youth Hostel.

Maitian International Youth Hostel
Adres: Donghu Old Community, Kashgar (Xinjiang)
Telefon: 0998-2611872, 18799532119
e-mail: ks_maitian@hotmail.com
Google Maps




Po otrzymaniu informacji na stacji kolejowej iż mój rower został wysłany do Urumchi, a nie do Kaszgaru Zhanglei po wysłuchaniu mojej historii po prostu chwycił za słuchawkę telefonu i zaczął dzwonić oraz ustalać w jaki sposób może mi pomóc aby rower został dostarczony tutaj. Jedyną opcją był odbiór przez przyjaciela Zhanglei'a roweru w Urumchi i nadanie go do Kaszgaru. Przez pozostały czas pobytu w hostelu wielokrotnie pomagano mi i pisano na karteczkach w języku chińskim: “gdzie mogę znaleźć stację benzynowa” (potrzebowałem etyliny do mojej kuchenki), “gdzie mogę dostać klej A-B” (odpowiednik żywicy epoksydowej), etc. W przypadku jak nie moglem sobie poradzić po prostu Zhanglei odkładał swoją pracę i szedł ze mną w dane miejsce aby załatwić wszystko tak jak należy. 4 lata temu również zatrzymałem się w Kaszgarze lecz w hotelu Seman - w tym miejscu nawet nie ma mowy o tak indywidualnym traktowaniu klienta.


Pozdrawiam i do napisania



czwartek, 8 września 2011

Cycling is the best way to meet people.



Witam
Przepraszam, że tak długo nie dawałem żadnych znaków życia, ale od samego momentu dotarcia do Pekinu cały czas coś się działo. Po 4 dniach przemieszczania się pociągiem z Pekinu (przez Urumchi) dotarłem do Kaszgaru (miasta na skrzyżowaniu dawnych dróg Jedwabnego Szlaku znajdującego się w Południowo-Zachodnich Chinach w prowincji Xinjiang). Od kilku dni oczekuję na rower, który przez pomyłkę nie dotarł do Kaszgaru, a do oddalonego o około 1500km Urumchi.
Ale po kolei .... Po dotarciu do Pekinu kolejne dni upłynęły na kursowaniu pomiędzy stacją kolejową (niestety  poza okienkiem w którym można kupić bilet jakiekolwiek próby komunikacji w innych miejscach są niemożliwe), a poznanym przypadkowo na ulicy człowiekiem który niesamowicie pomógł mi pisząc na małych karteczkach w języku chińskim wszystkie zwroty i wyrażenia o które go prosiłem.
Po 4 dniach pobytu w Pekinie przemieszczam się na rowerze w kierunku stacji kolejowej, na której uprzednio nadaję mój rower jako przesyłkę cargo. Ponieważ nie ma bezpośredniego pociągu z Pekinu do Kaszgaru, przemieszczałem się 2 pociągami z przesiadką w Urumchi. Urzędnikowi z biura, w którym nadawało się przesyłki parokrotnie pokazywałem moją destynację na bilecie i również miejsce, w które ma zostać wysłany rower. Po opuszczeniu budynku miałem cały czas przeczucie iż rower może zostać wysłany do Urumchi zamiast do Kaszgaru, a weryfikacja potwierdzenia nadania roweru bez obecności znajomego chińczyka była niemożliwa.
Sama jazda pociągiem z „lokalnymi” ludźmi - niesamowita. Podczas niej poznałem między innymi Zhanghuan,  która podróżowała ze swoją całą rodziną (przygotowała mi całą kartkę podstawowych zwrotów w języku chińskim włącznie z ich wymową).


Szczególnie jej ciocia, niesamowicie sympatyczna i otwarta osoba, bardzo obawiała się o mnie i moje bezpieczeństwo cały czas mówiąc abym na siebie uważał.
Po dotarciu do Kaszgaru, w drodze do hotelu widzę pełno wojska i policji na ulicach, liczne posterunki – efekt wystąpień lokalnej ludności Ujgurów jaki miał miejsce kilka tygodni temu, w wyniku którego zostało zastrzelonych około 20 osób. Sytuacja w Xinjinag w dalszym ciągu jest „napięta”.

A jacy są ludzie z którymi miałem kontakt do tej pory?
Na każdym kroku ktoś mi pomaga. Wszyscy ludzie przyjmują mnie bez oceniania, „bez metek”, takiego jakim po prostu jestem. W wyniku potężnej bariery komunikacji (w Xinjiang poza Kaszgarem nawet język chiński nie przydaje się za wiele ze względu na lokalne dialekty) pewnych rzeczy nawet nie byłbym w stanie ruszyć i tylko dzięki ich pomocy wiele rzeczy mogę załatwić dużo sprawniej. Sytuacja na pewno zmieni sie diametralnie kiedy tylko uda mi się dotrzeć w góry – wszystko stanie się dużo prostsze i bardziej przewidywalne.
Już się nie mogę doczekać kiedy wsiądę na rower i ruszę przed siebie ... i kiedy po przepedałowaniu pierwszych paru kilometrów zatrzymam się na chwilę aby zarejestrować i poskładać „do kupy” to, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilkunastu dni, co dookoła mnie się dzieje i krzyknąć do siebie samego: „CO JA TUTAJ ROBIĘ” a odpowiedź, znając życie,  znajdzie sie sama za kolejnym zakrętem. 
... i to kiedy będę dyszał jak parowiec podczas wpychania roweru na jedną z kolejnych przełęczy po to tylko aby zobaczyć co się znajduje za nią i aby pod koniec dnia, gdy już namiot będzie rozbity, stwierdzić że najchętniej to człowiek nie przerywałby dalszego przemieszczania się pomimo tego, że organizm domaga się wypoczynku i snu. 

p.s. 
Będąc jeszcze w Pekinie sprawdziłem mapy Chin w pobliskiej księgarni obejmujące obszar Tybetu – te o największej dokładności miały kropkowaną linię łączącą drogę 219 (przebiegającą przez Tybet Zachodni) z drogą 315 przebiegającą południowymi obrzeżami Pustyni Taklamakan. Nigdy do tej pory nie natknąłem się na mapę zawierającą tą informacją ale wydaje się to bardzo sensowne gdyż prawdopodobnie będzie to skrót łączący Tybet z Xinjinag i będzie to bardzo ważna droga odwrotu (jeśli nie główna) dla armii chińskiej w przypadku konfliktu z Indiami (konkretnie chodzi o  terytorium Aksai Chin). Dodatkowo ponad miesiąc temu została uruchomiona nowa linia kolejowa do Hotan, która przebiega właśnie wzdłuż drogi przebiegającej południowymi obrzeżami Taklamakan. 
Pytanie brzmi: kiedy zacznie się budowa tej drogi przez  jeden z najbardziej dziewiczych obszarów na Ziemii jakim jest płaskowyż Chang Tang?


Trzymajcie się cieplutko i do napisania.

Na deser kilka obrazów z kaszgarskiego targu.






środa, 7 września 2011

Sprzęt:)

Wiele osób było ciekawych jakiego roweru i sprzętu używam podczas wypraw. Poniżej lista sprzętu, którego będę używał w Chang Tang. Podlinkowane akcesoria otrzymałem do testowania, za co jestem wdzięczny, i obiecuję solidnie wywiązać się z zadania;)

ROWER
Rower zostal zbudowany na bazie ramy Accent Ranger. Części rowerowe, które zostały wykorzystane przy składaniu roweru są sygnowane przez firmę Accent (z wyjątkiem komponentów wyszczególnionych poniżej).

KAMPING
  • namiot Fjord Nansen Tordis II PTB
  • mata samopompująca Therm-a-rest Prolite Plus
  • śpiwór Combo 300 + 450 g (850 cuin)
  • kubek Optimus Terra Weekend
  • palnik MSR XGK EX
ODZIEŻ
ELEKTRONIKA
  • body Pentax k10d
  • obiektyw Sigma 18-50/F2.8 EX DC MACRO 
  • filtr polaryzacyjny Sigma DG Wide Circular PL 72 mm
  • filtry połówkowe szare (ND 0.6 soft, ND 0.9 soft)
  • ładowarka, piloty i inne akcesoria
  • GPS Garmin Dakota 10 
  • panel solarny Sunlinq 12W
  • bateria Tekkeon MP3750
  • data bank Nexto 2325 (80GB)
  • telefon satelitarny Iridium 9505A

Więcej szczegółów, testy, odpowiedzi na pytania po powrocie;)

Podziękowania.

Dzięki pomocy wielu osób przygotowania do tej wyprawy stały się dla mnie dużo łatwiejsze.

Bardzo dziękuję:

Absurd Family www.absurdvinyl.pl, www.absurdsquad.pl
Łukasz Rogala oraz Elżbieta Korybut-Daszkiewicz www.strefagor.pl
Paweł Mucha pawelmucha.blogspot.com
Marzena Kasperek marzena.kasperek.travel.pl
Mariusz Sidelnikow www.mariuszsidelnikow.polishartist.net
Mojemu przełożonemu za udzielenie tak długiego urlopu
Grzegorz Baltazar Kajdrowicz  http://www.rower.orbit.pl
Robert Szymczak medeverest.webpark.pl
Janne Corax www3.utsidan.se/corax-e
Maciek Schejbal www.maciek.net
Marcin Gielniewski
Piotr Anusiewicz
Us & Gabi
Weronika Wolny
Łukasz Szatrow
Darek Godawski www.oszo.mszana-dolna.pl
Marcin Sośnicki www.marcinsosnicki.pl
Franciszek Milaniak
Agnieszka Górka oraz VTS Group www.vtsgroup.com za wsparcie finansowe wyprawy.
Paul Cosgrove www.montane.co.uk
Za wsparcie w postaci przekazania do testow:




Krzysztof Michałek www.velo.com.pl 
Za wsparcie w postaci przekazania do testów:

Jakub Szalamacha www.garmin.com
za wsparcie w postaci przekazania do testów:
za wsparcie w postaci przekazania do testów:

Krzysztof Cudzich www.extrawheel.com
za wsparcie w postaci przekazania do testów:

Przyczepka Extrawheel Voyager. Podczas wcześniejszej wyprawy rowerowej przez Altiplano i Andy w Ameryce Południowej w 2008 testowałem prototypową wersję przyczepki Extrawheel.
Również tym razem zabieram przyczepkę tej firmy i jak się okazuje, będę znowu testował drobne zmiany jakie zaszły w konstrukcji. Ponieważ poprawiony model będzie dostępny dopiero w przyszłym roku, mam nadzieję że mój raport z testu który umieszczę na blogu po powrocie okaże się przydatny.

Tomasz Gołębiewski www.bikeman.pl
za wsparcie w postaci przekazania akcesoriów i sakw marki Ortlieb.
Igor Czajkowski www.cyklotur.com.pl

Dziękuję! Piotr Milaniak.


piątek, 19 sierpnia 2011

Żyje ... :)

Żyje, żyje ... :) Ponieważ otrzymałem wizy na tak długi okres jak potrzebowałem więc nie ma możliwości, aby wydarzyła się taka sama sytuacja jak 3 lata temu kiedy zmuszony byłem przełożyć całą podróż na późniejszy, bardziej sprzyjający okres. W skrócie - wylot: środa 24 sierpnia lecz do poniedziałku muszę mieć cały sprzęt sprawdzony i spakowany. Standardowo - duża ilość sytuacji całkowicie niezależnych ode mnie, które "wyskoczyły" w ostatniej chwili.  Za parę dni napiszę więcej oraz umieszczę listę sprzętu jaki będę wykorzystywał w trakcie trwania tegorocznej podróży przez Chang Tang*.

* jeśli wszystko przebiegnie zgodnie z planem

piątek, 5 sierpnia 2011

Bieszczadzki Rozsypaniec i Absurd Expedition 2011 - Cisna 10-14.08.2011

Trzymiesięczna rowerowa przeprawa przez Karakoram, bezdroża Tybetu Zachodniego i Himalaje z metą w Kathmandu. 5000 km pedałowania przez jedne z najbardziej surowych, a zarazem najpiękniejszych rejonów świata. Niesamowite przestrzenie, potężne siły natury objawiające się huraganowymi wiatrami oraz niskimi temperaturami, a do tego spotkania ze wspaniałymi ludźmi.
"Pakistańczycy zabierali mnie do swoich domów prosto „z drogi”, gościli przez kilka dni, dzieli się tym, co mieli i nie pozwalali, bym choć przez chwilę odniósł wrażenie, że jestem obcy. Zwracali się do mnie jak do członka rodziny, mówiąc „bracie”. W Pakistanie czułem się, jakbym się tam urodził. Ale były też momenty, gdy chciałem z tego kraju uciec tak szybko, jak to możliwe" Dlaczego? Odpowiedź podczas prelekcji na którą serdecznie zapraszam.
Będzie ona miała miejsce w Gminnym Centrum Kultury i Ekologii w Cisnej w niedzielę 14 sierpnia o godzinie 14:30 podczas pięciodniowej imprezy "Rozsypaniec". Więcej szczegółów: http://www.mojebieszczady.org/. Dodatkowo będzie również wprowadzenie do obecnie realizowanego projektu wyprawy przez Chang Tang.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Początek...

Początek ubiegłego stulecia. Wyruszają kolejne ekspedycje kierowane przez Przewalskiego, Littledale'a, Hedin'a. Mają jeden cel - pokonanie surowego i niedostępnego obszaru Chang Tang. Większa część zwierząt, które służyły do pomocy w niesieniu ton niezbędnego sprzętu ginie, członkowie ekspedycji są skrajnie wycieńczeni. Wszystkie zespoły ponoszą klęskę. Aż do dzisiejszych czasów, prawie każda następna próba eksploracji tych regionów kończy się niepowodzeniem.
Planem ekspedycji będzie jedna z pierwszych w historii prób samotnego pokonania rowerem najbardziej wysuniętego na północ obszaru Chang Tang znajdującego się w północno – zachodnim Tybecie. Zaplanowana trasa prawdopodobnie nigdy nie zostały przemierzona. Moim celem po opuszczeniu wioski Karasay jest  pokonanie pasma Kunlun, skąd dalej będę kierował się na południe przez niedostępne i bezludne tereny o średniej wysokości 5000 m n.p.m., aż do osiągnięcia najbliższej cywilizacji w wiosce Rutog znajdującej się w Tybecie Zachodnim. W ciągu tego okresu prawdopodobnie nie będę miał możliwości spotkania człowieka. Podczas trwania wyprawy przyjdzie mi się zmierzyć z przełęczami o wysokości względnej przekraczającej najwyższe drogowe przełęcze świata, potężnymi wiatrami, zamieciami śnieżnymi i temperaturami spadającymi w nocy do - 30 C.

Zakończenie wyprawy powodzeniem potwierdzi, iż do pokonania tej części Chang Tang nie jest koniecznym angażowanie potężnych karawan zwierząt, bądź używanie zaawansowanych technicznie pojazdów terenowych.